środa, 20 kwietnia 2011

Dwa marchewkowe śliniaczki

Jaś zasmakował w marchewce i najchętniej jadłby ją całym sobą. Oczywiście żaden śliniaczek nie zabezpieczy nas przed plamami... chyba, że będziemy jeść na golaska. Golaskiem musiałby być i Jaś i mama, i wszystkie osoby znajdujące się w pobliżu :) Hmm....

Jako etatowy inspektor gadżet wypróbowałam ten oto cudowny wynalazek: Boon Squirt łyżeczka. I muszę przyznać, że niczego sobie... bardzo ładnie (na tym etapie przynajmniej) chroni przed ubrudzeniem. Mieliśmy czyste ubranka, czyste rączki, nóżki, stół i podłogę. Ale... żadnej frajdy z takiego jedzenia. Dziś wracamy do jedzenia z miseczki, ale "super łychę" pakujemy na świąteczny weekend u rodziców. Oni na pewno docenią :)




4 komentarze:

  1. Śliniaczki są w samo sedno:) bardzo ładne i perspektywiczne - sama już dostrzegam mnogość zastosowań, nie tylko kulinarnych. Jaś na pewno będzie miał jeszcze więcej pomysłów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. o, z tej strony cie nie znalam . Sliczne sliniaczki :)
    A Jas... :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maga... pani doktor w poniedziałek stwierdziła, że "Jaś jest dorodny pod każdym względem" (cokolwiek to znaczy) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. he he No to chyba najlepsze co mozna uslyszec :)

    Strasznie bym chciala go kiedys zobaczyc na zywo :)

    OdpowiedzUsuń