Jaś zasmakował w marchewce i najchętniej jadłby ją całym sobą. Oczywiście żaden śliniaczek nie zabezpieczy nas przed plamami... chyba, że będziemy jeść na golaska. Golaskiem musiałby być i Jaś i mama, i wszystkie osoby znajdujące się w pobliżu :) Hmm....
Jako etatowy inspektor gadżet wypróbowałam ten oto cudowny wynalazek:
Boon Squirt łyżeczka. I muszę przyznać, że niczego sobie... bardzo ładnie (na tym etapie przynajmniej) chroni przed ubrudzeniem. Mieliśmy czyste ubranka, czyste rączki, nóżki, stół i podłogę. Ale... żadnej frajdy z takiego jedzenia. Dziś wracamy do jedzenia z miseczki, ale "super łychę" pakujemy na świąteczny weekend u rodziców. Oni na pewno docenią :)